Fairy Tail JN Wiki
Advertisement

Rozdział 1

Miliony kropel chłodnego, porannego deszczu obijały się o metalowy dach małego domku tworząc przy tym pewnego rodzaju muzykę, której większość ludzi nie może odkryć. Pokój, który zazwyczaj pełen był żywych kolorów poprawiających nastrój nawet najbardziej ponurego człowieka w tym dniu przepełniony był szarością. Mroczne, ciemne chmury otuliły kulę ziemską niczym kurtyna, nie przepuszczając na planetę pełną cudownych istot ani najmniejszego promyka słońca.
Kołdra niespodziewanie podniosła się odsłaniając przy tym twarz szesnastoletniej dziewczyny. Przetarła swoje oczy, ziewnęła, a potem spojrzała na stojące na przeciwko łóżka lustro.
- Witam, brzydulo. - powiedziała do samej siebie patrząc z nienawiścią na odbicie jej własnych, ogromnych i ciemnych brwi.
Podniosła się szybko i pobiegła do kuchni. Spojrzała w pustą, oświetloną żółtym światłem lodówkę i wyjęła z niej schowany na czarną godzinę jogurt gruszkowy. Później szybko, jednym ruchem wyciągnęła z szuflady ze sztućcami małą łyżeczkę z zabawnie przedstawionym ciastkiem i w pośpiechu zjadła jej ulubiony przysmak. Wstała z drewnianego krzesła i już miała wychodzić, kiedy postanowiła jeszcze raz spojrzeć na swoje małe mieszkanie. Załamała się na widok brudnych naczyń czekających na kąpiel już od tygodnia, stertę nieupranych ubrań leżących nieopodal łóżka oraz niesprzątnięte ze stołu resztki po wczorajszej kolacji i dzisiejszym śniadaniu. Uśmiechnęła się do samej siebie i ściągnęła fioletowy płaszcz przeciwdeszczowy. Odłożyła także białą parasolkę w serca. Chwytając miotłę zaczęła tańczyć i jednocześnie sprzątać.
Po chwili cały dom był już starannie sprzątnięty, a fioletowowłosa nastolatka wyglądała na zadowoloną ze swojego porannego wysiłku. Podeszła do lustra i załamała się po raz kolejny. Jej strój nie był dobrze dopasowany. Miała na sobie krótkie spodenki, chociaż śnieg nie zdążył jeszcze stopnieć po srogiej i zimnej zimie, czerwony sweter i kozaki, a jej włosy wyglądały jak po wojnie z wichurą. Szybko rozebrała się i odłożyła wszystko na miejsce. Wyciągnęła z szafy czarną spódniczkę, białą bluzkę i jasno-brązową, wełnianą kamizelkę. Następnie wyciągając z szuflady długie, czarne skarpetki rozglądała się po pokoju szukając szczotki. Wreszcie namierzyła wypatrywany przez nią czerwony przedmiot i przez długi czas czesała jej piękne, lecz niezadbane, fioletowe włosy. Potem związała je starannie w dwie kitki. Widząc efekt swoich prac nad wyglądem w lustrze znów się uśmiechnęła i poraz kolejny włożyła fioletowy płaszcz i rozłożyła parasolkę.
Po wyjściu z domu szła jak nie z tego świata po brukowanych ulicach miasteczka. Tańczyła w deszczu niczym zaczarowana chodząc po płytkich kałużach. Z zarumienionymi policzkami spotkała na kalendarz w oknie kiosku i spostrzegła, że dzisiejszego, deszczowego i pochmurnego dnia jest środa. Szybko więc podeszła do okienka. Sprzedawca nie musiał na się jej pytać co podać. Znał ją już dość dobrze.
- Witaj Mizumi. - powiedział wręczając nastolatce Tygodnik "Czarodziej".
Mizumi tylko odwdzięczyła się uśmiechem i wręczyła sprzedawcy pieniądze. Następnie w jeszcze lepszym humorze ruszyła w stronę Magnolii - miasta, które mieściło się bardzo blisko jej domu. Usiadła w jej ulubionej kawiarence, przy małym, drewnianym stoliku w ciemnym i spokojnym kącie. Założyła na głowę czarny kaptur, włożyła do uszu słuchawki, odtworzyła z mp3 spokojną muzykę i zapalając świecę położoną na stoliku tuż przy bukiecie zebranych wczoraj kwiatów wzięła się za czytanie jej ulubionej gazety. Wszyscy w okolicy dobrze ją znali. Co środę pojawiała się w tym samym miejscu, siadała tak samo i wykonywała te same czynności. Z czasem ludzie uznali to już za normalność i każdy wiedział, że lepiej jej wtedy nie przeszkadzać. Mimo to każdy ją lubił za jej dobroć i troskliwość o innych.
W kawiarence było jeszcze pusto. Zaledwie kilka zajętych stolików nie robiło zbyt dużego wrażenia. Było też bardzo cicho i spokojnie. To wszystko trwało do czasu. W pewnym momencie drzwi otworzyły się szeroko, a do środka wpadła niczym do stodoły banda mrocznych magów. Cudem nie zauważyli siedzącej w kącie Mizumi, która nawet nie spostrzegła, kiedy pojawili się w jej ukochanym miejscu odpoczynku. W pewnej chwili hałas przez nich spowodowany nie dawał już nawet skupić myśli i poprawnie ułożyć zdań. Byli tak głośno, że szesnastoletnia czarodziejka zaczerwieniła się ze złości. Uderzyła mocno w stół. Słuchawki wypadły jej z uszu, a książka upadła tuż przy świecy. Podniosła się z krzesła. Wyglądała na wściekłą. Tymczasem mroczni magowie zaczepili pewną osobę w czerwonym kapturze siedzącą przy oknie. Mówili coś. Nie było to zrozumiałe. Brzmiało jak zupełnie inny język, którego szesnastoletni umysł Mizumi nie mógł pojąć w żaden sposób. Mroczni czarodzieje odwrócili się w stronę stojących za nimi różowookiej. Zaśmiali się na widok jej wściekłej twarzy. Ona zaś spojrzała im wszystkim w oczy.
- Macie ciekawe cele, jednakże nigdy ich nie osiągnięcie. - powiedziała pewna siebie lecz w głębi duszy przerażona szesnastolatka. Śmiechy nagle ustały, a ona poczuła się nieco pewniej. - Widzicie, walcząc ze słabszymi nigdy nie osiągnięcie poziomy żadnej z gildii należącej do Sojuszu Balam, więc możecie się z tym pożegnać na zawsze.
- Skąd znasz nasze cele? - zdziwił się jeden z nich. W jego oczach widniało uczucie strachu napełniające złem wszystkich znających to samo uczucie. Jednakże dla Mizumi nie znaczyło ono nic.
Szesnastolatka wyciągnęła dwie kartki papieru z narysowanym na nich tym samym znakiem z prawej kieszeni przemokniętego płaszcza. W drugiej ręce trzymała igłę, którą przekuła swój wskazujący palec u lewej ręki. Dwie krople krwi spadły na kartki, które po chwili otoczył dym. Kiedy tajemnicza zasłona opadła, u boku Mizumi stały dwa psy gotowe oddać za nią życie. Mroczni magowie rozpoznając magie dziewczyny uciekli ile sił w nogach zostawiając na stole ukradzione przez nich pieniądze.
- Dzięki za pomoc, młody magu. - odezwała się znajomym głosem kobieta w czerwonym płaszczu.
Po chwili lekka bryza wiatru pojawiająca się z otwartego okna odsłoniła chwilowo twarz zamaskowanej. Oczom Mizuki ukazała się Erza Scarlet; osoba najbardziej przez nią ceniona. Oczy szesnastolatki błyszczały niczym kryształy na widok sławnej Titani.
- Więc, zapewne nie należysz do żadnej gildii? - zapytała Erza.
Mizuki widok Scarlet odebrał całkowicie mowę. Wiedziała, że najprawdopodobniej to wszystko dzieje się naprawdę, jednakże wiedziała, że tak byc nie mogło. Potrząsnęła tylko głową, że nie należy do żadnej gildii. Erza uśmiechnęła się i wyciągnęła do niej dłoń osłoniętą zbroją, którą zna niemal cały świat.
- Wiem, że moja oferta może zabrzmieć dziwnie, w końcu Fairy Tail to najsłabsza gildia we Fiore. - zaproponowała Erza. - Udaj się ze mną, a dołączysz do Fairy Tail.


Tak wiem wiem, słabe, że szkoda słów, ale to moje pierwsze opowiadanie... Starałam się, mam nadzieję, że się choć trochę podoba.

Advertisement